niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 1.

     Budzik zadzwonił o 7:00. Przetarłam oczy i oparłam się na rękach. Postawiłam swoje stopy na podłodze i ruszyłam ku stronie do garderoby. Wybrałam luźne ubrania i poszłam do łazienki gdzie zrzuciłam z siebie pidżamę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek i poczułam jak ciepła woda spływa po moim ciele Namydliłam gąbkę żelem o zapachu wanilii i po chwili wcierałam już go w swoje ciało. Spłukałam pianę, wyszłam z kabiny i wysuszyłam się ręcznikiem. Nałożyłam wcześniej wybrany strój oraz delikatny makijaż na moją twarz. Szczerz to nie bałam się nowej szkoły. Dosyć często się przeprowadzałam. Tym razem jednak miało być niby inaczej. Wyszłam z łazienki i wzięłam torbę spakowaną wczoraj. Zazwyczaj jestem dobrze zorganizowana. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Na blacie leżała kartka z taką zawartością:
,, Kochanie wrócę późno, zostawiłam Ci 200 $ w szufladzie, po powrocie ze szkoły zamów sobie coś do jedzenia xo'' 
                                                                                                                   Mama
Pomimo tego że moja mama ciężko pracuję i nie ma czasu zdążyła uszykować mi gofry, które o dziwo były jeszcze ciepłe, usiadłam do stołu i spożyłam wypiek z syropem klonowym, popijając sok pomarańczowy. Spojrzałam na zegarek miałam 5 min. do wyjścia założyłam moje buty na obcasie i wyszłam przed dom. Nałożyłam słuchawki i słuchałam piosenki Justina Biebera ALAYLM. Tak lubię Justina i słucham jego utworów dość często. Na autobus długo nie czekałam. Weszłam do środka i posłałam ciepły uśmiech kierowcy, zmierzyłam wzrokiem po siedzeniach. Na tyłach autobusu siedziała grupa popularsów, tylko jednego nie kojarzyłam ah no tak to chyba ten Fabian, spojrzał się na mnie co mnie speszyło.:
- Niech panienka siada musimy już jechać.
Wybudziłam się z transu gdy kierowca przemówił usiadłam mniej więcej po środku autobusu. Cicho sobie nuciłam piosenkę Jaya i patrzyłam przez szyby w pojeździe. Po chwili poczułam czyjąś rękę na moim udzie, co jest do cholery. Odwróciłam się a koło mnie siedział chłopak, którego wcześniej obserwowałam:
- Zabierz tą rękę ode mnie. - zabrałam jego rękę z mojej nogi.
- Coś ty taka agresywna maleńka innej by się podobało.
- Ale mi się nie podoba. - wgl. co to za typ. 
- Widziałem jak mnie obserwowałaś, księżniczko
- Szukałam wolnego miejsca. - wywróciłam na niego oczami czego pożałowałam, ponieważ on ścisnął mój nadgarstek i to bardzo mocno.
- Puszczaj to boli. - jęknęłam.
- Na mnie się nie wywraca oczami rozumiesz? - warknął ponuro.
- Nie jesteś kimś kto będzie decydować co mam robić. - wyrwałam dłoń z uścisku i go spoliczkowałam co spowodowało, że wszyscy skierowali twarze w naszym kierunku.
- Suka. - chłopak trzymał dłoń na policzku. 
- Palant. - akurat w tym momencie autobus stanął przecisnęłam się przez chłopaka i wyszłam z pojazdu. Byłam strasznie zdenerwowana, co on sobie w ogóle wyobrażał. Bezczelny gnojek. Ughh. Spojrzałam na plan lekcji, który miałam w telefonie zapisany. Weszłam do ogromnego budynku Liceum. Rozejrzałam się wzrokowo. Znalazłam drzwi o nazwie sekretariat. Zapukałam i weszłam do małego pomieszczenia.:
- Um przepraszam nazywam się Nicol Reed i jestem tutaj nowa. Czy mogła by mi pani pomóc?
-  Oczywiście, młoda panno usiądź sobie za chwile powinien tu się znaleźć uczeń, który za dużo nagrabił sobie a teraz musi pomagać uczniom.
Siedziałam na tym krześle a tu nagle do środka wszedł nie kto inny jak Fabian. No nie jeszcze tego tu brakowało.:
- Fabianie ta dziewczyna jest nowa w szkole i w ramach Twojej kary, choć moim zdaniem to powinna być dla Ciebie przyjemność, musisz pomagać tej młodej panience czyli m.in odprowadzać ją do klasy, być dla niej miły a no i pomóc jej w razie potrzeby.
- Co? - wymsknęło mi się. - Już wolę sama sobie z tym wszystkim poradzić. Jakoś to ogarnę dziękuję pani za serdeczną pomoc.
Wyszłam z sekretariatu i rozejrzałam się po pustym korytarzu, no bo jak byłam w pomieszczeniu i czekałam na tego typa to zdążył już zadzwonić dzwonek, ruszyłam w prawo za sobą usłyszałam jak zapewne Fabian wychodzić z sekretariatu, echo zamykających się drzwi. Słyszałam jak przyspieszył kroku, zmierzał ku mnie wiedziałam to. Nagle poczułam silne ręce owijają się wokół mojej talii:
- Przepraszam. - wyszeptał mi do ucha.
- Zabierz te ręce Fabian.
- No okej. Księżniczko muszę Ci pomagać, znaczy się wiem że potrzebujesz pomocy.
- Um no okej. Ale będzie na moich warunkach, po pierwsze nie mówisz do mnie księżniczko, po drugie nie obmacujesz mnie swoimi rękoma, po trzecie nie zakochuj się we mnie.
- Załatwione a tym trzecim nie masz co się martwić, nie wierzę w takie coś jak zakochanie.
- No dobra mam pierwszą chemie chcę dotrzeć do klasy.
- To choć za mną.
I tak zleciał mi pierwsze trzy lekcje Fabian mnie wszędzie odprowadzał a po każdej lekcji czekał pod moją klasą na mnie. Teraz był lunch, nareszcie bo zgłodniałam. Weszłam z blondynem do wielkiej stołówki i skierowałam się do kucharki, która wydawała jedzenie. Jak zobaczyłam jedzenie to się przeraziłam, na szczęście obok był sklepik. Pozostawiłam na chwilę chłopaka i poszłam do sklepiku. Zakupiłam sobie kanapkę sok Cappy i jabłko. Wyszłam z sklepiku a Fabian zniknął mi z oczu. To było oczywiste , przecież nie kazałam mu za mną wszędzie chodzić, rozejrzałam się po stołówce i w rogu znalazłam wolny stolik, żeby tam dojść musiałam przejść koło nawet przystojnych jak mi się zdaję chłopaków z szkolnej drużyny.  No cóż raz się żyję, idąc koło nich jeden uszczypnął mój pośladek, obróciłam się pomimo tego że był ładny odkręciłam butelkę soku i wylałam ją mu na głowę. Cała stołówka zaczęła śmiać się z sportowca:
- Kochanie na przyszłość nie rusza się mojego tyłka. Zrozumiałeś?
Podeszłam do stolika i usiadłam przy nim. Wyciągnęłam z torby wcześniej zakupioną kanapkę, nałożyłam słuchawki i słuchałam Beauty And Beat Justina. Nie zwracałam w ogóle uwagi na to co działo się wokół mnie, po chwili ktoś mnie szturchnął, ściągnęłam słuchawkę i odwróciłam się w stronę osoby:
- Mała pierwszy dzień a Ty już wplątujesz się w takie akcje no nieźle.
- Fabian prosiłam Cię o coś nieprawda?
- Ach no tak przepraszam, a tak w ogóle to są moi najbliżsi przyjaciele Julia i Patric.
Dziewczyna była brunetką o prześlicznym uśmiechu, była średniego wzrostu możliwe że takiego jak ja. Chłopak zaś był czarnowłosym nawet przystojniakiem.
- Nicole jestem. Miło mi.- posłałam im mój zalotny uśmiech.
- Dziewczyno brawo za odwagę jeszcze nikt nie zrobił czegoś takiego któremuś z tych chłopaków.
- Za dużo sobie pozwolił, to teraz ma.
- Tylko ja tak mogę.
- Już byś chciał Fabian.
-Ślicznotko można się dosiąść?
- Pewnie Patric.
- A mi to zabraniasz tak do siebie mówić.
- Trochę kultury Fabian i byś też tak mógł.
- Gdzie mieszkasz?
-Na ulicy Rosestreet.
- Ja też, mogłabym do Ciebie dzisiaj wpaść, bo raczej dzisiaj nie idę z chłopakami nigdzie, Twój numer domu to?
- 25.
- To Ty mieszkasz w tym wielkim Domie?
- Zaraz tam wielki, jest zwyczajny.
- To nie ten najdroższy czasem z okolicy?
- Nie wiem, mama kupowała. Mi się spodobała i go wzięła.
- To Ty musisz być nieźle kasiasta.
- Oj tam, Julia pewnie że możesz wpaść.
- To okej, o 17:00 ?
- Może być moja mama i tak dzisiaj wraca późno.
Zadzwonił dzwonek a Fabian mnie odprowadził pod klasę. Miałam jeszcze 2 lekcje. Szybko one zleciały. Wyszłam z budynku samotnie Fabian mówił, że musi coś załatwić. Weszłam do autobusu i zajęłam to samo miejsce co wcześniej zanim odjechaliśmy do pojazdu szybko wskoczył blondyn. Ponownie usiadł koło mnie.:
- Już załatwione.
- Ale co?
- Nikt nie może ruszać Twojego tyłka oprócz mnie.
- Czekaj, że co? Ty też nie możesz go ruszać.
- No ,, przetłumaczyłem" temu kolesiowi, że nie ma prawa Cię dotykać.
- Co zrobiłeś Fabian. No mów.
- Przeliczył tylko zęby.
- Dureń.
- No wiesz co, ja wstaję w Twojej obronie a Ty mnie od durnia wyzywasz.
- Fabian ale ich było 6. Teraz może coś Ci się stać.
- Oj martwisz się? Jak słodko.
- Słodko nie będzie jak Ty przeliczysz nie tylko zęby ale i też żebra.
- Zamiast tak gadać mogłabyś mi podziękować?
Pocałowałam blondyna w policzek i wyszepnęłam ,, Dziękuję głuptasie". Wyprostowałam się i odwróciłam się w stronę okna. :
- Mogę przyjść do Ciebie z Patrickiem?
- Czemu niby nie.
- To do zobaczenia o 17:00 wysiadasz.
- Do zobaczenia. - posłałam mu szeroki uśmiech po czym wyszłam z autobusu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz